Walentynki z octem: węże, pijacy i dawka witriolu
Spis treści
Negocjowanie walentynkowej etykiety zawsze jest trudne. Weźmy na przykład niedawną kreskówkę przedstawiającą zirytowaną obdarowaną kwiatami, czekoladkami i gigantyczną kartką walentynkową, która złości się na swojego chłopaka, ponieważ jest na nowej diecie, ma alergię na kwiaty, a kartka nie została wyprodukowana w sposób zrównoważony. miłość oparty na ścięciu głowy rzymskiego żołnierza zawsze będzie problematyczny...
Niedawną odpowiedzią zoo w El Paso było przyjęcie ciemniejszej strony dnia z ofertą dla publiczności, aby nazwać karaluchy w zoo imionami swoich byłych, przed obejrzeniem ich karmienia surykatką na żywo na Facebooku. Jest to dalekie od stereotypu "Róże są czerwone, fiołki są niebieskie" i wydaje się nieco surowe dla biednych karaluchów, które są niczym więcej niż niewinnymi obserwatorami w całej tej sytuacji.Nie ma jednak nic nowego w motywie "My Nasty Valentine"; wszystko zaczęło się w latach czterdziestych XIX wieku, wraz z pojawieniem się kartki Vinegar Valentine.
Idealne antidotum na koronkowe i serduszkowe pozdrowienia "Bądź moją walentynką", Vinegar Valentine podniosły zniewagę do formy sztuki. Jego ofiary zostały zredukowane do karykatur, w tym starej pokojówki, pijaka, besztającej żony, męża dziobiącego kurę i wielu innych odzwierciedlających ówczesne postawy społeczne. Kartki były popularne zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i USA przez ponad sto lat, chociaż te dwanarody opracowały odrębne motywy i style kart.
Powyżej: Walentynka z octem z początku 1900 roku
Kartki były niedrogie i dostępne dla wszystkich klas, a ostatecznie stały się szczególnie popularne wśród ludzi z klasy robotniczej, gdy wzrosły wskaźniki edukacji i alfabetyzacji. W pewnym momencie sprzedaż Vinegar Valentines dorównała sprzedaży tradycyjnych kartek. Aby dodać do zniewagi, w USA listy nadal można było wysyłać "za pobraniem", co oznaczało, że odbiorca musiał zapłacić koszt wysyłki. W Wielkiej Brytanii,Reformy Rowlanda Hilla i pojawienie się Penny Black oznaczały, że ofiary kpin nie musiały już płacić za przywilej bycia obrażanym.
Jak bardzo obraźliwe były te kartki? Trzeba przyznać, że wydają się łagodne w porównaniu z przeciętną burzą na Twitterze w spokojny dzień informacyjny. Oto przykład jednej z nich z Wielkiej Brytanii:
"Jesteś tak wulgarnym chamem, jakiego chciałbym spotkać,
A jednak pożera cię pycha i zarozumiałość,
Zobacz też: Gra w ConkersAle myślę, że wkrótce się dowiesz,
Że wszyscy uważają cię za ignoranta".
Inny mówi odbiorcy, że jest zbyt zakochany w alkoholu, aby znaleźć sobie dziewczynę:
"Pocałunek butelki jest rozkoszą twojego serca,
I co wieczór zwijał cię do łóżka,
Co cię obchodzą damy, nieważne jak piękne?
Poza alkoholem nie masz nic do stracenia".
Oczywiście chodzi o to, że zostały one wysłane anonimowo, co stwarza potencjał do pięciogwiazdkowych nieporozumień, nie wspominając o kłótniach, a nawet bójkach. Jeśli nadawca zostanie wykryty, może twierdzić, że w rzeczywistości była to komiczna walentynka, z humorem, a nie złośliwością. Jednak niezaprzeczalnie trudno byłoby zmyć wiersze ". Nie pociąga mnie twój blask/ Bo dobrze wiem, jak bardzo gorzkie/ Byłoby moje życie, gdybym wziął/ Ciebie za małżonka, grzechotniku. "Jeśli odbiorca nadal miałby wątpliwości co do uczuć nadawcy, towarzysząca mu kreskówka przedstawiająca chytrze wyglądającego węża w garniturze powinna była przekazać wiadomość z subtelnością latającego młotka.
W rzeczywistości, odpędzanie niechcianych zalotników wydaje się być jednym z głównych zastosowań tych wściekłych kartek. Po co mówić "Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowany", skoro można to wyrazić w czterowierszowym wierszu z całym urokiem śmierdzącej bomby zamkniętej w eksplodującym brokacie? O wiele łatwiejsze i mniej irytujące niż konieczność powiedzenia tego twarzą w twarz. Kosztem pensa za kartkę i pensa za jej wysłanie, zemstabył zarówno słodki, jak i tani.
Powyżej: Walentynka z octem z lat 70. XIX wieku
Nie było to jednak takie proste. Niektóre urzędy pocztowe uznawały wiadomości za na tyle obraźliwe, że odmawiały ich dostarczenia. Przypuszczalnie istniał kącik urzędu pocztowego przeznaczony do ich przechowywania, być może z kilkoma znakami "Ostrzeżenie! Toksyczne!" wspartymi czaszką i krzyżem lub dwoma. Być może robili przysługę zarówno nadawcy, jak i odbiorcy. Wyskakiwanie octuValentine w poście mogła spowodować ten sam rodzaj opóźnionego poczucia winy, które pojawia się po naciśnięciu przycisku "wyślij" dla wiadomości e-mail, która wydawała się tak dobrym pomysłem w tamtym czasie.
Walentynki z octem i sufrażystki
Jako kobiety, które były postrzegane jako odmawiające roli, którą społeczeństwo uważało za odpowiednią dla nich, czyli małżeństwa i domu, sufrażystki były szczególnie cenzurowane jako tematy Walentynek z octu. Jeden z nich przedstawia wysoką sufrażystkę naciskającą na Kupidyna w kapeluszu, który przygniata go do ziemi. Nieco złowieszczy wers brzmi następująco:
"Możesz pomyśleć, że to zabawne, biedny Kupidynie,
Ręką sufrażystki.
Ale jest przebiegły i sprytny, i tu jest problem,
Zemsta jest pułapką, którą zastawi".
W rzeczywistości bizneswoman, modne kobiety, wykształcone kobiety, "sportsmenki", a nawet te, które były po prostu "czytelniczkami książek" były podobnie wykorzystywane. Jednak także policjanci, aktorzy, piosenkarze i wieśniacy, którzy uważali się za kochanków. Wszystko to było ziarnem na młyn, jeśli chodzi o Vinegar Valentines.
Zobacz też: SS Wielka BrytaniaJeśli w te Walentynki nie otrzymałeś oczekiwanej ilości miłosnych listów, przynajmniej przy odrobinie szczęścia uniknąłeś złośliwej wersji. Nienawidzący będą nienawidzić, jak mówi przysłowie, i zawsze znajdą się zrzędliwi, którzy wolą wysyłać kartki walentynkowe z wystarczającą ilością octu, aby przyprawić parę kolacji rybnych. Nikt tego nie potrzebuje; i, używając innego wyrażenia, możesz złapać więcej much z miodemAlbo karaluchy, którymi można nakarmić pobliską surykatkę, oczywiście po nazwaniu jednej z nich imieniem byłego.
Miriam Bibby BA MPhil FSA Scot jest historykiem, egiptologiem i archeologiem ze szczególnym zainteresowaniem historią koni. Miriam pracowała jako kurator muzealny, wykładowca uniwersytecki, redaktor i konsultant ds. zarządzania dziedzictwem. Obecnie kończy doktorat na Uniwersytecie w Glasgow.